Na
niebie kłębią się szare chmury, dzień jest chłodny, wiatr
chaotycznie rozrzuca włosy przechodniów, którzy przeklinają, że
wybrali wygląd nad komfortem i zrezygnowali z ich związania.
Parasole wyginają się od podmuchów a deszcz nieubłaganie wisi nad
miastem, jak zaraza. Pogoda niespecjalnie daje okazje, by duszący
się w skwarze osiedlowych płyt ludzie odczuli nadejście lata- a
uczniowie- jednocześnie wakacji. Dni są długie, noce ciche i jakby
zapowiadające zapachem wzruszające chwile, nawet gdy za oknem nie
słychać oddechu choć jednej osoby, za to deszcze bębni w blaszane
parapety. Brzydota tych blokowisk z czasem coraz bardziej staje się
estetyczna, odcina się formą i linearnością od soczyście
zielonych, gęstych drzew, które górują nad miastem, choć zawsze
pozostaną niższe.
Wiele
wniosków nasuwa się po latach. Standardowe, mało rozwijające
wakacje spędzone w większości na osiedlu w dzieciństwie zdają
się być teraz spełnieniem marzeń, estetyka i psychika w
większości o tym przesądza. Te dwa miesiące zawsze można było
spędzić ciekawiej, ale bez kilku wyznaczników nie można by ich
wcale nazwać wakacjami- bez zapachu ziemi po deszczu, godzin na
asfaltowym boisku, gdy słońce znajdowało się w najwyższym
punkcie a upał osłabiał organizm, bezsensownych chwil spędzonych
na obserwowaniu wędrowania cienia czy miejsca, gdzie wieżowiec
odcina się od błękitnego nieba, na którym pojawiają się
niewielkie, białe chmurki z reklamy Big Milka, a przede wszystkim
zapachu pyłu i kurzu wznoszących się w powietrze, który zawsze
czułam w zgięciu łokcia.
Wciąż
potrafię poczuć ten zapach wakacyjną porą i niezależnie gdzie
jestem, co robię, czy jak dobre są moje wczasy- zawsze odczuwam
tęsknotę. Za brudnymi od kurzu nogami, obtłuczonymi kolanami i
jedzonymi w biegu kanapkami. Za zrywaniem czereśni z drzewa i
bieganiem do ostatku sił. A przede wszystkim za zapamiętanymi
obrazami dziecięcych wakacji- intensywnego, oślepiającego,
ciepłego światła, nasyconych barw i spontanicznych, przeżytych
pełną piersią chwil. Gdybym obecnie stanęła z boku, wszystkie te
obrazy okazałyby się być bledsze, niż je pamiętam. Bo sami
studzimy swoje spojrzenie na świat. Narzekamy, że tak jest, a tak
naprawdę robimy wszystko, by jedynie blakły możliwie najbardziej.
Więc
stań na asfalcie, nie myśl, jedynie patrz. I głęboko odetchnij,
pełną piersią. Czujesz?
Deszcz na betonie.
Komentarze
Prześlij komentarz