Trzecia, łóżko ścielę.
O czwartej zasypiam.
O szóstej się budzę,
I już kawę studzę.
Siadam na balkonie,
Na zniszczonym krześle.
I wciągam powietrze,
Które pachnie deszczem.
Łyk za łykiem piję,
Patrzę w niebo szare.
I nie tęsknię wcale
Za klasycznym,
Wakacyjnym skwarem.
Komentarze
Prześlij komentarz